29 sierpnia 2014, 14:33
- Shay pakuj się wychodzisz! Ty też Packet. - Strażniczka aż krzyczała.
- Carly wychodzimy, nareszcie tak się ciesze te dwa lata to był koszmar! - moja najlepsza przyjaciółka przebrała się w obcisłą sukienkę i czarne szpilki.
- Sam dopiero co wychodzimy z pudła a ty już w tak ubrana... - westchnęłam
- Dobrze wiesz, że ty też nie jesteś lepsza... - burknęła z oburzeniem
- Sam zmieniłam się już nie jestem tą pyskatą, wulgarną, pijącą, ćpającą, wkurzającą, w chodzącą w bójki itd. dziewczyną.-szybko powiedziałam - Sami zmieniłam się. I jak? - obróciłam się w okuł własnej osi - Wyglądam na normalną nastolatkę? - Miałam na sobie zwiewną niebieską sukienkę, czarne sandały i czarną skórzaną kurtkę.
- No dobra jesteś inna niż dwa lata temu, i ty zawsze będziesz nie normalna. - wybuchłyśmy śmiechem - Poczekaj muszę coś zobaczyć poczekaj tu oki? - kiwnęłam na znak głową Sami zniknęła za rogiem. Minęła godzina a jej jeszcze nie ma nagle usłyszałam dzwonek telefonu:
- Halo? - spytałam
- Carly jedź do Spensera ja dojadę pa! - rozłączyła się i zostawiła mnie w Londynie samą. Taksówka tak to dobry pomysł.
Nagle na kogoś wpadłam...
- Ała! Uważaj jak chodzisz ośle! - byłam zdenerwowana
- Przepraszam. Jestem Harry a ty? - poniosłam głowę i ujrzałam chłopaka... skądś go kojarzę ale nie wiem z skąd...
- Carly. - pomógł mi wstać. Zaczął mi się przyglądać
- Co się gapisz? Ducha widzisz? - spytałam ironicznie
- Nie tylko inna od razu zaczęła by piszczeć... - popatrzyłam na niego z miną w stylu WTF?!
- Dziewczyny to..to.. Harry!!!!!!!! - otoczyły nas jakieś nastolatki prosząc go o autograf nagle obok znalazła się ochrona. Jakoś się stamtąd wydostałam gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek obruciłam się i ujrzałam loczka
- Czego do Cholery chcesz!? - zapytałam wnerwiona
- Twojego numeru? - stałam jak wryta gdy się ocknęłam rzekłam
- Po co się pytam? Po co?
- Żeby się z tobą umówić? - spytał z ironiom w głosie
- A jak ja nie chce się z tobą umówić? - popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi paczadłami i uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki i idealnie białe zęby
- Jasne, że chcesz. Każda chce... - przerwałam mu w połowie zdania
- JA NIE JESTEM KAŻDA! - jak on mnie denerwuje nie jest w moim typie
- Dasz mi ten numer? - zapytał z nadzieją w głosie
- A co będę z tego miała? - uśmiechnęłam się diabelsko
- Mój numer... - burknął cicho - Proszę bardzo proszę... - z nów spojrzałam na ten jego uśmiech i jego zielone oczy. Takie idealne a te dołeczki... Carly Shay! O czym ty myślisz...
- To jak - zamyślenia wyrwał mnie jego głos
- Nie wiem, może... Raz kozie śmierć - westchnęłam - Dobra ale masz dać mi święty spokój jasne?
- Może... - chyba coś powiedział
- Mówiłeś coś? - spytałam
- Ja nic nie mówiłem... To dasz ten numer? - zapytał z iskierkami w oczach
- Okey... Pisz xxx xxx xxx - westchnęłam - Nara i NIE DO ZOBACZENIA...
- Jeszcze się zdziwisz... - Po czym odszedł aja wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki i odjechałam...
Od Autorki:
Wiem nie umiem pisać.
Zawsze jak wpadnę na
fajny pomysł to
po tem wychodzi z tego
jakieś takie coś bez sensu...
Ugh! Życie mi weny, weny mi życie...